wtorek, 4 sierpnia 2015

15- "...nie masz tu nic do gadania."



To zabawne, jak szybko to co piękne znika. Szczęście tak trudno jest uchwycić w dłonie. Dlaczego to właśnie mi wszystko musi się rozpadać? Powinna sama móc decydować o swoim życiu. O tym, co chcę robić, gdzie iść, którą drogą podążać.
Nie obchodzi mnie, że Natalia już wszystko potwierdziła. Namieszała, wiec niech teraz odkręci.
Zmierzałam do jej biura, muszę jakoś dać jej do zrozumienia, że nigdzie nie jadę.
Włączyłam playlistę i słuchając piosenek wolno szłam przed siebie. Na miejscu zaczęłam trochę się denerwować. Zniknęła ponad połowa mojej pewności siebie. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam, po czym weszłam do środka.
- Natalia, powinnyśmy porozmawiać o mojej trasie - odezwałam się od razu. Wiedziałam, że gdybym nie zaczęła tego tematu na wejściu, potem stchórzyłabym.
- Jasne, siadaj - Uśmiechnęła się ciepło i wskazała na czarny fotel przy jej biurku. - O co chodzi?
- Trasa się nie odbędzie - powiedziałam stanowczo, patrząc jej w oczy.
Hiszpanka wzięła wdech i przymknęła powieki.
- Chyba czegoś nie rozumiesz, Francesca. Za późno na odwołanie turnee. Zresztą ty nie masz tu nic do gadania. Tutaj mam wydruk z miejscami koncertów. Już za miesiąc dasz trzy koncerty w Rzymie,po jednym w Padwie, Weronie i na Sycylii. Następnie po dwa w Barcelonie i Madrycie. Dalej... Cztery w Paryżu i po jednym w Warszawie, Krakowie oraz Gdańsku. Po show w Polsce przenosimy się do Niemiec, na dwa koncerty w Berlinie, jeden w Monachium i potem wrócisz do BA na ostatni występ. To zajmie w sumie jakieś pół roku.
- Nie, Natalia - Wstałam gwałtownie. - Nie wiem co zrobisz, ale masz to odkręcić. Nigdzie nie jadę.
- Francesca, podpisałaś kontrakt. Koniec i kropka, a teraz do widzenia, mam dużo spraw na głowie. Menadżer Hernandeza nie daje mi spokoju.
- Ta, jasne, cześć - warknęłam, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami.
I tak okazuje się, że jednak mają prawo kierować moim życiem. Super. Łzy zaczęły cieknąć mi po twarzy. Czułam się... po prostu bezradna. Cholernie dziwne uczucie, które zna chyba każdy. Kiedy chcesz coś zrobić, a wiesz, że nie masz takiej możliwości.
Mimowolnie wykręciłam numer Diego. niech chociaż on mi pomoże.
- Co jest, kochanie? - usłyszałam po drugiej stronie połączenia, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się lekki uśmiech.
- Diego, chcę się spotkać. Muszę ci coś pilnie powiedzieć - powiedziałam cicho, łamiącym się głosem.
- Będę u ciebie za pięć minut.
- Nie. Ludmiła jest w domu, spotkajmy się u ciebie. - Pociągnęłam nosem.
- Dobrze.
Rozłączyłam się i wcisnęłam komórkę do kieszeni białych dżinsów. Nie musiało minąć dużo czasu, bym znalazła się pod mieszkaniem Diego. Zadzwoniłam dzwonkiem i tylko czekałam, aż mi otworzy. Gdy już to zrobił, wpadłam mu w ramiona.
- Co się dzieje? - zapytał troskliwie.
- Wyjeżdżam. Natalia postanowiła zorganizować mi trasę i...- Zamilkłam. Uniosłam wzrok na Hiszpana. Wyglądał na zmartwionego i przybitego. - Nie mów nikomu - szepnęłam wreszcie. - Proszę. Chcę sama im to przekazać.
Skinął głową i uśmiechnął się do mnie smutno.
Dlaczego ja zawsze mam takiego cholernego pecha?
~
Elo, hello :)
Wracam do Was po tak długiej przerwie z tak beznadziejnym rozdziałem.
Jeśli tu ktoś jeszcze jest. możecie napisać co myślicie.
Czekam na hejty, hah.
Buziaki.

4 komentarze:

  1. SUUUUUPER ♥♥♥
    W końcu to dodałaś!!!!!
    Czeka na next ♥♥♥ :******

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle czekałam żebyś coś napisała.Rozdział SUUPPEERR

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że krótki... ŚWIETNY! ;3
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś do tego bloga! :')
    Buziaki - Maja<3

    OdpowiedzUsuń