niedziela, 25 stycznia 2015

4. "Będziesz jej bronił?!"




Dziś w Studiu od rana uczniowie gadali o jakimś występie czy coś... Byli tak nakręceni, że z nikim nie dało się normalnie porozmawiać. Nawet Ludmi chodziła z głową w chmurach. Wszystkiego dowiedziałam się dopiero na trzeciej lekcji, która była z Pablo. On jedyny chyba zachował zdrowy rozsądek. Jedyny, naprawdę.
- Dzieciaki - uśmiechną się, kładąc swoją teczkę na schodach sceny, na których siedział. - Postanowiliśmy zorganizować show. Mam już listę utworów, które wykonacie. Jesteście ciekawi? - zapytał, na co momentalnie otrzymał odpowiedź, oczywiście twierdzącą. - Okey. Więc tak... Na wstępie wszyscy wykonacie Ser Mejor. Potem Ludmiła ze swoją You Can Call Me*, a po niej Francesca z UniversoTo koniec solówek. Będą trzy duety - Francesca i Federico w Podemos oraz Ludmiła z Leonm w Entre Tu Y Yo i Diego z Violettą, Ser Quien Soy. Jeszcze Violetta z Camilą i Naty zaśpiewają Junto a Ti. Na koniec zostawiłem Estro No Puedo Terminar. Macie jakieś uwagi?
- Właściwie.. to ja mam jedną - odezwałam się niepewnie. - Czemu mam śpiewać z Federico? Nie da się z kimś innym?
- Fran, oboje jesteście z Włoch. Wasze głosy świetnie do siebie pasują. Kto jak kto, ale ty chyba potrafisz zachować się jak profesjonalistka - zakończył. - Dobrze, to byłoby na tyle. Zacznijcie ćwiczyć, bo macie zaledwie trzy tygodnie, hm? Powodzenia - mówiąc to, wyszedł.
Każdy oddalił się w tylko sobie znanym kierunku. Ja też musiałam wyjść. Musiałam przemyśleć to wszystko. Przecież to koszmar. Ludmiła pewnie teraz czuje się okropnie.
- Hej, Fran - ktoś złapał mnie za ramie. Odwróciłam się gwałtownie, a moim oczom ukazał się były chłopak mojej przyjaciółki.
- Cześć Federico - uniosłam kąciki ust. Nie wiem czemu, ale unikałam jego wzroku.
- Czemu nie chcesz ze mną śpiewać? - zapytał bez zbędnych ogródek.
- Bo... to nie tak, że mam coś do ciebie, nie, nic z tych rzeczy. Przeciwnie, bardzo cię lubię, ale... no bo Lud... - jąkałam się, próbując wytłumaczyć co chodzi mi po głowie.
- Nie przejmuj się nią, serio. Przecież to tylko piosenka.
Tak, ale ta 'tylko piosenka' jest o miłości, no! Czemu on tego nie rozumie? Czemu?! Już otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale przerwał mi krzyk dochodzący z bocznego korytarza.
- Au, Violka, to boli! Puść mnie! - krzyczała moja przyjaciółka.
Pobiegłam w stronę, skąd dochodził jej głos. Violetta ciągnęła ją za włosy i syczała coś w jej kierunku. Nie byłam w stanie dosłyszeć tego, co mówiła. Chciałam pomóc dziewczynie, ale nie mogłam się ruszyć. Czułam się jak sparaliżowana. Jakby ktoś przykleił mi stopy do podłogi.
- Zostaw ją - warknął Feder, który najwidoczniej podążył za mną.
- O, proszę, obrońca zwierząt się znalazł - prychnęła szatynka, wcale nie poluźniając uścisku. - Doskonale wiesz co ta wiedźma kiedyś zrobiła. A teraz jeszcze chce mi ukraść chłopaka. Będziesz jej bronił?!
- Idź już, Violu - powtórzył.
Ona zrobiła tylko jakąś bardzo dziwną minę i odeszła, wysoko unosząc głowę. Nie rozumiałam z tego zupełnie nic. Miałam w głowie totalny mętlik. Vilu nazwała Ludmiłę wiedźmą i oskarżyła o zrobienie czegoś, jak mniemam, złego. W dodatku Włoch wie o co chodzi. Zdziwiło mnie też to, że stanął w jej obronie.
To wszystko jest potwornie zagmatwane. Poczułam wtedy, że muszę jak najprędzej porozmawiać z Lud i wyjaśnić z nią parę kwestii.
- Fran, spotkajmy się jutro na próbie, dobrze? Teraz muszę coś załatwić - mrugnął do mnie Fede, odchodząc.
Skinęłam głową i podeszłam do poszkodowanej. Zamrugałam kilka razy, ciągle byłam w niemałym szoku.
- Psychopatka - zaczęła, otrzepując spodnie. Jak gdyby czytała mi w myślach.
- T-tak - wydukałam. - A co miała na myśli nazywając cię wiedźmą?
Wzruszyła tylko ramionami. Temat tabu, jak widzę. Ale to nic, i tak wyciągnę z niej informacje. A jak nie z niej, to z kogoś innego. Chcę pomóc blondynce, ale nigdy mi się to nie uda, jeśli będzie ukrywać przede mną prawdę.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Pogadamy potem - odezwała się i odeszła nie czekając nawet na odpowiedź.
Nie mogłam odpuścić. Musiałam pójść za nią.
Udawała się w kierunku wyjścia. Cichutko skradałam się za nią. Gdy byłam pewna, że znajduje się już na tyle daleko, że mnie nie zobaczy, a ja ją tak, szybko wyszłam z budynku.
Nagle oślepiły mnie flesze aparatów i kamer. Zasłoniłam oczy ręką i starałam się iść naprzód. Co chwile ktoś podsuwał mi pod nos mikrofon i zadawał jakieś pytanie, którego w tym szumie i tak nie byłam w stanie dosłyszeć. Lu już pewnie byłą na tyle daleko, że i tak nie dałabym rady jej dogonić. Cholerni paparazzi.
- O! Frania, szukałem cię! - usłyszałem nagle głos 'mojego chłopaka'.
- Super. Ale wiesz, spiszę się trochę - burknęłam, nadal próbując przepchać się przez tłum.
- Ale...oni tu stoją. Czekaliśmy na ciebie - szepnął.
- Czyli to twoja sprawka?! - nie dowierzałam.
Jak można być tak pustym i zadufanym w sobie egoistą?! Cholerny Diego.
- Odpowiedzmy na kilka pytań - nalegał, ignorując moje pytanie.
- Na jedno z chęcią odpowiem - pokiwałam głową. Wyrwałam komuś mikrofon. Puknęłam w niego palcem, by sprawdzić, czy działa. I potwierdzam, działał. - Ktoś zapytał mnie - zabrałam głos. - Czy nadal ja i Diegito jesteśmy parą. Otóż... NIE. Rozstaliśmy się. A teraz proszę mnie przepuścić, chcę przejść.
Koniec kłamstw. Mam go już po dziurki w nosie. Nienawidzę tego człowieka, nienawidzę, nienawidzę. Tak bardzo cieszyłam się, że udało mi się dobrze rozegrać to wszystko. Nie pomyślałam tylko, jaką burzę wywołam moim oświadczeniem.

*Piosenka z poprzedniego rozdziału, którą napisałam JA, a przetłumaczyłam z pomocą google tłumacza i LilDevil ♥ Thank you very much.
~
O jeny. Beznadziejny jest ten rozdział.
Nie podoba mi się.
Ble, ble, fuu.
Koniec Diecescy na blogu o Diecesce - prawie jej nie ma xD Upsss... Ale jeszcze kiedyśtam będzie :)
A Wam jak się (nie)podoba?
Kocham Was <3

niedziela, 18 stycznia 2015

3. "Jaka belka?"




Okazało się, że nie byłam jedyną osobą, która już dziś zaliczała piosenkę u Angie. Lu też śpiewała. Ze łzami w oczach spoglądała na Federico. Wiedziałam że śpiewa o tym, co do niego czuje i jak bardzo cierpi. Zrobiło mi się przykro kiedy słuchałam tego, co ma w sercu. Na pozór jest świetną, roześmianą dziewczyną. W ogóle nie daje po sobie poznać tego, że w środku aż rozrywa ją z bólu.
Usiadła na krześle, wzięła gitarę i tak po prostu zaczęła śpiewać.

You can call me a thousand truths. I Know That none of them is sincere.
It was so good to us. Do you remember? One false move, and our little world fell apart.
I want to scream. I want to call your name. Come back!
It hurts when I look into your eyes and see, that you do not love me anymore.
I want tomorrow Happened yesterday. I want you again, I whispered "I love you".
Wither without you. Save me. Stay with me here. Give me a hug and kiss.
Let them come back Those old days.
Please...Please...

Wstała, podeszła do Federico. Błądziła wzrokiem po jego nieobecnej twarzy. Pokiwała głową z niedowierzaniem i wybiegła wybuchając płaczem. 
- Aj, biedna Ludmiłka - Violka zamrugała ślepiami. 
- Weź się zamknij - warknęłam, wychodząc za Lu. 
Znalazłam blondynkę w toalecie. Opierała się o kran. Papierowym ręcznikiem ocierała twarz. Stanęłam obok. Zabrałam od niej już do niczego nie nadającą się ścierkę i wyrzuciłam do kosza. Obróciłam dziewczynę w moją stronę. 
- Jesteś silna. Dasz sobie radę. Federico to dupek - mówiłam do niej. - Jeśli nie widzi jaka jesteś wspaniała, to już jego strata. Zasługujesz na kogoś innego, Ludka. Kogoś, kto cię doceni. No przytul się - rozłożyłam ramiona, w które wpadała bez zastanowienia. 
- Ale ty nie rozumiesz, Francesca? Ja go kocham. Kiedyś był taki wspaniały. Zabierał mnie na romantyczne spacery, przytulaliśmy się przy zachodach słońca, całował mnie tak delikatnie. Mówił, że jestem jego największym skarbem. A ja tak się czułam, jak księżniczka. Potem coś się zmieniło. Nie mam pojęcia co i czemu - znów zaczęła płakać. - Nie potrafię przestać o nim myśleć. 
Nie wiedziałam co powiedzieć. W jednej chwili naprawdę pomyślałam o Fede jak o najgorszym, skończonym kretynie, gorszym nawet od Diego. Nigdy nie przeżyłam nic podobnego. Owszem, miałam kilku chłopaków, ale  między nami nie było nic więcej niż zauroczenie. Po tym co mówi blondynka, mogłabym wywnioskować, że darzyli się prawdziwą miłością. 
 Gładziłam przyjaciółkę po plecach i nagle poczułam lekką wypukłość na biodrze dziewczyny. Odsunęłam się od niej. Delikatnie uniosłam bluzkę, którą miała na sobie. Zamarłam. 
Spuściła głowę. Odkryłam też jej brzuch. 
- Ty się cięłaś - szepnęłam. Przed moimi oczami było mnóstwo strupów, ran. Jednych głębszych i dłuższych, drugich delikatnych. Stare i świeże. - Jak długo to trwa? - zapytałam przerażona. 
- Tak długo, jak nam się nie układa. Jakieś dwa miesiące. 
- Ludmiła, tak nie może być. Przestań. Nie warto, rozumiesz? Nie warto. Proszę, obiecaj mi, że o nim zapomnisz i już nigdy więcej sobie tego nie zrobisz - prosiłam. Zależało mi na niej sama nie wiem czemu. Bardzo polubiłam tą dziewczynę. Jest w niej coś co sprawia, że nie da się jej nie lubić. A bynajmniej  ja to tak odczuwam. 
- Nie mogę ci obiecać czegoś, czego nie będę w stanie zrobić. To jest już nałóg. Poza tym, kiedy to robię... wtedy serce mnie mniej boli. 
- Nie wiem co mam zrobić, Luśka, żeby cię przekonać. Proszę cię...
- Dobrze Francesca, nie mówmy o tym. Idź na lekcję, bo zdaje mi się, że chciałaś zaliczyć - odwróciła kota ogonem. 
- Nie ma mowy, bez ciebie nigdzie nie idę. Jeszcze sobie coś zrobisz - spojrzałam na nią z wyrzutem. 
- Ja się stąd nie ruszam. Nie chcę go widzieć... 
- Masz zamiar ukrywać się przez cały dzień? To bez sensu - pociągnęłam ją za rękę i wypchałam na korytarz, a następnie do sali. 
- Przepraszamy - odezwałam się, kiedy obie zajęłyśmy już swoje miejsca. 
Angie popatrzyła na nas ze zrozumieniem. Tłumaczyła coś o nutach. Wcale nie musiałam jej słuchać i nie robiłam tego. Starałam się uporządkować myśli jak porozrzucane puzzle. 
Federico wydał mi się ostatnio bardzo miły i pomocny. Uroczy i kochany... nie, nie, nie. Wróć. Skrzywdził moją przyjaciółkę.
- Francesca - głos Angeles przywrócił mnie na ziemie. - Zaprezentujesz nam swój utwór?
Bez słowa wstałam i zatrzymałam się przy keyboardzie. Wykonałam moją piosenkę, która powinna pojawić się na nowej płycie, bo jest świetna. Wyszła mi, muszę to przyznać. Nazwałam ją "Universo".
Tak właśnie skończyły się zajęcia. Po wyjściu z sali spojrzałam na swój grafik. Miałam jakieś pół godziny przerwy.
Może uda mi się coś zrobić z nieszczęsną Lu. Niestety znam tylko jedną osobę, która może mi pomóc. Tylko, że jest ona na tyle arogancka, kamska i prostacka, że pewnie odmówi.
- Diego! - zawołałam go, wiedząc, że stoi przy swojej szafce.
Podbiegłam do chłopaka. Miałam nadzieję, że chociaż tym razem zachowa minimum powagi i nie będzie zachowywać się jak klaun.
- Czego belka? - zapytał.
- Że co? Jaka belka? - uniosłam wzrok, zdziwiona. - A zresztą, nie ważne. Diego, nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale... potrzebuję twojej pomocy.
- Belka. Takie zdrobnienie od bella. Czego Frania sobie życzy? - ukłonił się. Co za pajac. Wie doskonale, że nienawidzę jak tak na mnie mówią.
- Ludmiłę kojarzysz? Musisz jej znaleźć chłopaka - wydusiłam.
- A to niby po co?
- Bo Federico i ona rozstali się i...
- Nie mam zamiaru bawić się w swatkę i działać z tobą - syknął. - Rób co chcesz, ale na mnie nie licz.
- Dobra. Super. Poradzę sobie sama - odwróciłam się na pięcie i wściekła odeszłam
Jak ja go nie znoszę. Nie potrafi się zachować normalnie, nawet, gdy sytuacja tego wymaga. Pieprzony egoista.
~
I tak oto prezentuje nam się trójeczka.
Przepraszam, że tyle o Lu, ale musiałam. W dalszych rozdziałach zrozumiecie czemu.
Jak Wam się podobało? c:
Besos bellas <3


sobota, 10 stycznia 2015

2. "Jechaliśmy w ciszy"




Obudził mnie budzik. Otworzyłam oczy i pierwsze, co zobaczyłam to biały sufit.
Leżałam przez chwilę i tępo się w niego wpatrywałam. Niechętnie wstałam. Ubrałam się we wcześniej przygotowany strój  i rozczesałam włosy.
Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapkę, którą schowałam do torebki. Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Niebo było całkiem szare, jakby zbierało się na deszcz, ale zignorowałam to.
Szłam chodnikiem, wpatrzona w ekran swojej komórki, gdy nagle lunęło. Super, po prostu świetnie. Podbiegłam po dach jakiegoś budynku. Nie zdążyłam jeszcze zmoknąć, na szczęście. Byłam w połowie drogi, więc nie było różnicy w którą stronę bym poszła. Chciała przeczekać burzę. Miałam jeszcze trochę czasu, więc była jakaś szansa, że nie spóźnię się na zajęcia.
Mijały minuty, a zamiast przestać, deszcz padał jeszcze bardziej. Uderzyłam głową o ścianę.
Czerwone audi zatrzymało się przy drodze. Wyszedł z niego chłopak. Śliczny brunet. Podszedł do mnie.
- Chodź, Fran - uśmiechnął się.
- Co? Przecież cię nie znam! - zawołałam.
- Jak to nie? Nie mów, że wczoraj nawet nie zwróciłaś na mnie uwagi. Chodzę do Studia, tak jak ty. A teraz chodź. Przecież nie dam ci zmoknąć.
Może faktycznie gdzieś go już widziałam? Ach tak! Przecież to on rozmawiał z Lu. Pewnie są razem... A szkoda, bo jest naprawdę czarujący. Gdyby nie to że jest z moją przyjaciółką, o ile mogę ją tak nazwać po dniu znajomości, to pewnie... nie! Stop! O czym ja w ogóle myślę?!
Podążyłam za nim do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera. Jechaliśmy w ciszy. Przyglądałam mu się uważnie. Był na serio niesamowicie przystojny. Miał takie duże oczy, w których mogłabym utonąć, gdyby sumienie mi na to pozwoliło. I jeszcze tak fajnie postawiona na żel grzywka.
- Coś się stało? - zapytał wreszcie. Pewnie zauważył, że się na niego gapię.
- N-nie nic - uśmiechnęłam się lekko. Odwróciłam głowę w stronę szyby.
Szkoda, że droga była tak krótka. Chętnie spędziłabym z nim więcej czasu.
Kiedy wychodziłam z samochodu już nie padało. Nawet chmury powoli znikały.
- Dziękuję em... - nie wiedziałam co powiedzieć. Nie przedstawił się.
- Federico. I nie ma za co - posłał mi zabójczy uśmiech.
 Kiwnęłam tylko głową i udałam się w stronę szkoły. Na wejściu zobaczyłam Lud. Rozmawiała, albo raczej kłóciła się, z nieznaną mi dziewczyną. Usłyszałam kawałek ich rozmowy.
- Jesteś nikim, Ludmiła. Zginiesz za to, co mi zrobiłaś. Zobaczysz, pożałujesz - warczała brunetka.
- Nie boję się ciebie, Violka. Wiem co mogę i chcę. Daj mi święty spokój - Lu wywróciła oczami.
Violetta odeszła, zanim znalazłam się obok blondyny.
- Hej - pomachałam dłonią przed jej twarzą. - Czego chciała od ciebie ta laska?
- Violetka? - prychnęła. - Ta chora umysłowo osóbka? Nic. Ubzdurała sobie, że to przeze mnie jej chłopak, cudowny Leoś z nią zerwał - objaśniła z przekąsem.
- Ludzie to mają problemy - zaśmiałam się.
- Słońce, a co z Diegito? - zapytała, zmieniając temat?
- No... super - wypaliłam. Nienawidzę tego, że muszę kłamać na każdym kroku. To okropne. Chciałabym móc wykrzyczeć światu jak bardzo nienawidzę tego pacana. - A u twojego chłopaka?
Nagle posmutniała. Coś źle powiedziałam?
- Ej, Lusia, co jest?
- Psuje się między nami, Fran. To już nie to co kiedyś. Dawniej... ach, nie ważne, nie będę cię zamęczać moimi opowieściami. Poza tym, zaraz zajęcia z Angie - zanim zdążyłam coś powiedzieć, pociągnęła mnie w stronę jednej z sali.
Lekcja szybko mi minęła. Nauczycielka jest dosyć przyjemną osobą i umie przekazywać wiedzę. Na koniec jeszcze kazała napisać każdemu piosenkę. Dla mnie to nie problem. Zaliczę pewnie na następnych zajęciach.
Opuszczając salę natknęłam się na Diego. Stał idiota w przejściu i flirtował z kolejną dziewczyną. Szkoda mi ich. Nie tylko ze względu na minimalną wielkość rozumu chłopaka, ale też dlatego, że on potem nawet nie zadzwoni, mimo, że dadzą mu numery.
- Suń się - syknęłam.
- Co jest kicia? - uśmiechnął się sztucznie. - Nie dali mleczka?
- Dali aż tyle, że kotek zwymiotował - wyminęłam go.
Teraz jest ten plus, że nie muszę tak wiele czasu z nim spędzać.
~
Tak mnie jakoś natchnęło :D
Nawet mi się podoba. Lubię takie świeże historie xD
Oj nie wiem co mi jest. Nie ważne.
Zamknęłam sondę już jakiś czas temu. Takie małe info, miśki. Fedemila będzie parą drugoplanową, jako że w sondzie miała najwięcej głosów (+no wiecie... znacie mnie i moją miłość do nich xD). Kolejnymi parami będą Leonetta i Naxi. Pojawią się też inne parringi, ale o nich na razie nic nie mówię, ok?
A jak Wam się podobał rozdział 2.?
Besos, trzymajcie się ♥
P.s. Nie będzie mnie do przyszłej soboty, wybaczcie <3

niedziela, 4 stycznia 2015

1. "Ciekawe co tu robi"


Kiedy tylko przekroczyłam próg Studia On Beat, puściłam rękę Diego, którą do tej pory musiałam trzymać. Wytarłam ją o dżinsy i ruszyłam przed siebie, wcale na niego nie patrząc. Jednak złożę się, że zdezynfekował dłoń.
Złość rozsadzała mnie od środka. Tak szczerze nienawidzę tego gościa.
Na planie szkoły odnalazłam pokój nauczycielski i poszłam w jego kierunku. Zapukałam, a kiedy usłyszałam empatyczne "proszę" weszłam do środka. Kilka osób było w pomieszczeniu.
- Em... przepraszam? Jestem Francesca. Pewnie znają państwo moją historię - spuściłam głowę.
- Tak, tak, wszystko wiemy - odezwał się wysoki mężczyzna w kamizelce z lekkim zarostem. - Ale nie przejmuj się. Tu zaczniesz wszystko od nowa - położył dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się. - Zaraz zaczynamy lekcję, idź do głównej sali, dobrze?
Pokiwałam głową. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Aula znajdowała się praktycznie naprzeciw. Weszłam do niej. Zobaczyłam, że Diego stał już otoczony grupką uczniów. Wymownie przewróciłam oczami. Gwiazdeczka się znalazła. Usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać. Momentalnie, zebrały się koło mnie nowe osoby.
- Patrzcie, to Francesca - szepnął ktoś.
- Ciekawe co tu robi - odezwał się inny.
- Podobno są tu przejazdem - kolejna osoba zabrała głos.
Ach, gdyby oni wiedzieli jak jest naprawdę...
Obróciłam się w stronę tłumu. Posłałam zwycięskie spojrzenie mojemu "chłopakowi". Na samą myśl, że muszę darzyć go takim mianem, robi mi się niedobrze.
Wściekły, usiadł na scenie, dumnie unosząc głowę. Uniosłam kąciki ust chytrze. Nawet nie wie jakiego durnia z siebie robi.
Do sali wszedł nauczyciel, z którym przedtem rozmawiałam. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Czuję, że go lubię. Odchrząknął, a momentalnie wszyscy w sali zamilkli. To chyba ktoś ważny. Może dyrektor?
- Dzieciaki - zwrócił się do ludu - dziś chciałbym wam kogoś przedstawić. Od teraz do naszego Studia będą chodzić Francesca i Diego. Pewnie ich znacie.
Popchnięta przez kogoś wystąpiłam na środek. Uczniowie patrzyli na mnie jak zaczarowani. Nie wiedziałam czy mam się odezwać, czy raczej nie wypada. Cała sytuacja bardzo mnie onieśmieliła.
Po chwili pomieszczenie wypełnił głos Diego. Zaczął śpiewać bez niczyjego pozwolenia!
Mrugnął zalotnie do jakiejś dziewczyny, a ona zarumieniła się. Chłopak stojący obok coś do niej powiedział, na co szatynka zrobiła smutną minę, maślane oczka i zostało jej wybaczone.
Przyglądałam się, poirytowana zachowaniem tego cynika. Znudzona - widziałam podobne scenki sto razy - wyszłam.
Na korytarzu stał fotel. Usiadłam na nim. Odchyliłam głowę do tyłu, przeczesałam włosy ręką.
Przez idiotyzm Hiszpana marnuję czas w tej szkole, podczas gdy powinnam nagrywać nowa płytę!
- Hej, przepraszam? - ktoś dotknął delikatnie mojego ramienia.
- Tak? - otworzyłam oczy, do tej pory zamknięte, i zobaczyłam tą samą nastolatkę, którą jeszcze przed chwilą obserwowałam.
- Ja...em... Ja jestem Ludmiła - przedstawiła się. Była zdenerwowana. - Przepraszam za tą sytuację z pani chłopakiem - spuściła wzrok.
Zaśmiałam się szczerze.
- Daj spokój - machnęłam ręką. - On już tak ma. A poza tym, nie jestem żadna "pani" tylko Fran. Jesteśmy przecież w podobnym wieku.
Jej zachowanie, muszę przyznać, zaimponowało mi. Jeszcze nigdy nikt nie przeprosił mnie za to, co zrobił Diego.
Objęłam wzrokiem drobną postać. Wyglądała całkiem nieźle. Długie blond włosy, zakręcone no końcach opadały lekko na ramiona. Była ubrana w czarne rurki i białą bluzkę z długimi, koronkowymi rękawami, na nogach ciemne baletki. Miała zrobiony efektowny makijaż.
Na pierwszy rzut oka miła i wesoła osóbka, trochę podobna do mnie.
- Wrócisz ze mną na lekcję? - zapytała, wyciągając rękę w moją stronę.
- Jasne, Lu - wstałam za jej pomocą.
Wydaje mi się, że mogłybyśmy się zakumplować. Jest zabawna i miła. Ktoś, kto mógłby mnie wspierać, byłby świetny. A ona się nadaje. Zobaczymy, kogo jeszcze uda mi się dzisiaj spotkać.

~
No i na razie tyle.
Przyznam się, że rozdział jest całkiem spoko.
Wydaje mi się, że na razie będą takie krótsze publikacje, bo nie mogę zacząć długimi, żeby się nie "wypalić". Wiecie o co chodzi, c'nie? :)
No i jak wrażenia?
Wolicie czytać o tej parze czy bardziej podoba się Wam, gdy piszę o Fedemilci?
Kocham Was ♥