Przez ostatni tydzień potajemnie spotykałam się z Diego, żebyśmy mogli napisać naszą piosenkę. Przyznam, że było to dość uciążliwe. Musiałam ściemniać Lud i Federico. Źle się z tym czułam, ale nie mogłam nic zrobić.
Z Hiszpanem pracowało mi się nadzwyczaj dobrze. Sama się sobie dziwiłam, że potrafimy się tak cudownie dogadać. Nigdy przedtem nie umieliśmy nawet spokojnie porozmawiać. Teraz coś się zmieniło, najwidoczniej nowa sytuacja i wszystkie zmiany dobrze nam robią.
Szłam właśnie na ostatnią próbę przed pokazaniem naszego dzieła menadżerom.
Weszłam do sali z instrumentami w Studiu. Diegito już tam na mnie czekał.
Uśmiechnęłam się do niego, chwyciłam gitarę i przysiadłam na krześle. Zaczęliśmy śpiewać, a przy tym dobrze się bawić.
Po godzinie oboje byliśmy pewni, że Nata i Maxi będą zadowoleni.
Oparłam się o stojak na nuty. Patrzyłam, jak mój towarzysz robi ogólne porządki. Nagle podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość. Przechylił lekko głowę, a liczba milimetrów pomiędzy jego, a moją twarzą zmniejszała się znacznie z każdym ułamkiem sekundy.
Nie mam bladego pojęcia co mną wtedy kierowało, ale chciałam tego. Ułożył dłonie na mojej wyrobionej talii, a ja wcale nie protestowałam. W końcu Diego złączył nasze usta w pocałunku.
Nie potrafiłam tego przerwać, mimo, że rozum tak mi kazał.
Wreszcie odsunęłam się od niego.
- Robimy źle, bardzo źle - powiedziałam. - Nigdy więcej taka sytuacja nie może mieć miejsca... A Federico i Viola nie mogą się dowiedzieć.
- A ja mogę? - usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się na pięcie. Oparta o framugę, stała Ludmiła.
Już wiem że nie ujdzie mi na sucho. Będzie mi suszyć głowę jeszcze długo...
- Nie mów nikomu, proszę cię- podbiegłam do blondynki Modliłam się, żeby potrafiła trzymać język za zębami.
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi. Zamiast tego, dziewczyna zacisnęła wargi w wąski klinek, pokiwała głową i szybko odeszła.
Miałam ochotę krzyczeć z bezsilności. Może i dała mi wyraźny znak, że będzie milczeć, jej oczy mówiły coś zupełnie innego.
Usiadłam na krześle, a twarz ukryłam w dłoniach. Po moich polikach spływały maleńkie łzy. Było mi niewyobrażalnie ciężko na sercu.
Poczułam, że czyjaś ciepła dłoń gładzi mnie po plecach. Wiedziałam, że to Hiszpan. Byłam pod wrażeniem tego, że okazuje swoje człowieczeństwo. Zachowywał się wobec mnie tak uroczo, był kochany, opiekuńczy i troskliwy... całkiem jak nie on. Nie wiem, co wstąpiło w tego człowieka, ale to na pewno coś dobrego.
Nie myśląc zbyt wiele, wtuliłam się w jego tors, tym samym mocząc jego dizajnerską koszulkę i brudząc ją tuszem do rzęs.
- To moja wina - odezwał się, czym już zupełnie mnie zszokował.
Wzięcie na siebie winy... Diego... To chyba mi się śni.
- Nie, nie twoja - zaprzeczyłam, zachrypniętym od łkanie głosem. - Nie musiałam na to pozwalać.
- Bo ja.. ja chciałem... no... to znaczy... - potarł kark.
- Przyjmuję przeprosiny - uśmiechnęłam się do niego, równocześnie pociągając nosem.
Chłopak objął mnie, bo najwidoczniej nie wiedział co ma powiedzieć.
Rozumiem, że to wszystko musi być dla niego bardzo trudne. W końcu nie jest łatwo przyznać się do błędu, ale zrobił to i jestem z tego powodu szczęśliwa. Ale... czy powinnam? Raczej nie...
- Diego, ja już chyba pójdę - powiedziałam cicho. - Jest późno, a rano musimy...
- Wiem, Fran. Ko...Em, dobronoc - uniósł kąciki ust.
Szłam do domu, ciągle zastanawiając się, co chciał powiedzieć. Myślała, że nie usłyszałam, tego urwanego "ko". Jednak prawda była inna. Słyszałam. I to bardzo dobrze.
Na ulicach było już ciemno i trochę się bałam. Bałam się o siebie, ale też o Luśkę. Nie wyglądała najlepiej, kiedy nas widziała.
Wyjęłam z kieszeni telefon i kilkukrotnie wybrałam jej numer. Niestety, za każdym razem włączała się poczta głosowa. Zrezygnowana, schowałam komórkę.
Zawiał mroźny wiatr. Chciałam być już w mieszkaniu, w ciepłym łóżeczku, jednak wizja wściekłej blondynki robiącej mi awanturę, że jestem zdrajczynią, nie zachęcała do powrotu do domu.
Westchnęłam cicho z chwilą, w której otworzyłam drzwi do domu. Wkoło panowała zupełna ciemność.
Odwiesiłam moją skórzaną kurtkę na wieszak w przedpokoju, a torebkę zostawiłam na stojącym tam taborecie. Weszłam do holu, zapalając światło.
- Lud, jestem! - zawołałam.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Poszłam do sypialni, zobaczyć, czy może nie śpi. Nie było jej. Sprawdziłam w kuchni, gdzie też nikogo nie zastałam. Salon również był pusty.
Udałam się do łazienki. Zapukałam kilkukrotnie, a odpowiedziała mi cisza. Uchyliłam delikatnie drzwi, kliknęłam włącznik i już po chwili pomieszczenie wypełniło jasne światło.
Odwróciłam się od drzwi, a widoku, który wtedy zobaczyłam, nigdy nie zapomnę.
W wannie, po brzegi wypełnionej wodą, leżała Ludmiła. Miała na sobie ubrania, w których widziałam ją ostatnio. z nadgarstka, zwisającego bezwładnie z obramowań wanny, sączyła się krew. Zabarwiła ona całą wodę. Powieki dziewczyny były zamknięte, w przeciwieństwie do ust. Szybko zadzwoniłam po karetkę, a w czasie, zanim przyjechała, cudem udało mi się wyjąć ją z wanny. Zawinęłam zranione miejsca w kawałek suchego, czystego materiału, by zatamować krwotok. Pochyliłam się nad przyjaciółką. Oddychała. Wolno i ciężko, ale jednak.
Gdy ratownicy medyczni już zabrali ją do szpitala, ja, cała mokra, przejęta i zdruzgotana, miałam ochotę sama się pociąć. Jednak jetem twardą kobietą i wiem, że to złe.
Przebrałam się i już miałam się kłaść, gdy dostrzegłam, że na szafce nocnej coś leży. Wzięłam zieloną kartkę do ręki, po czym zaczęłam czytać.
Fran,
moje życie już nie ma sensu.
Proszę, wybacz mi.
Nie obwiniaj się, bo wiem, że masz do tego skłonność.
Proszę, nie mów nikomu.
Nie chcę by ktokolwiek wiedział.
Gdyby pytali, powiedz, że wyjechałam do ciotki, do Hiszpanii.
Życzę Ci szczęścia w życiu.
Kocham Cię, przyjaciółko.
Lud.
Opadłam na poduszkę. Nie wiedziałam już co myśleć i co robić. Byłam pewna tylko jednego - zdecydowanie, to nie będzie dobra noc.
~No cześć!
Szczerz mówiąc, to nawet nawet ten rozdział mi się podoba :)
Znaczy... zawsze mogło być lepiej, ale nie ma tragedii - moim zdaniem.
A Wy co sądzicie?
Przepraszam, że dziś tak późno.
Kocham mocno <3
Miejsce <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
UsuńNareszcie coś się dzieje pomiędzy Diego i Francescą :) Tylko kiedy ona zrozumie, że kocha jego, a nie Federico?? :p
Boże, Ludmiła... :( Ona MUSI żyć, MUSI być z Federico ♥
Czekam na następny :*
Wrócę ;3
OdpowiedzUsuńI skomentuję na drugim blogu ;3
Zostałaś nominowana u mnie do LBA:
OdpowiedzUsuńhttp://riscatta-il-mio-cuore.blogspot.com/2015/03/lba-7.html
♥
Super rozdział :) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńBiedna Ludmiła :( Oby nic jej się nie stało...
Życzę weny :)
Zarąbiaste!!!!
OdpowiedzUsuńKocham Cię!
Mam nadzieję, że next szybciutko!
Besoski!
MECHI♥♡♥♡
Grrrr! ja sie zawsze wszędzie spozniam!
OdpowiedzUsuńIdealny *_*